WYPRAWA ROWEROWA „PRZEZ STALINGRAD I ASTRACHAŃ DO KRAJU POTOMKÓW OJRATÓW”

 

W czerwcu br. Zygmunt Szczepanek emerytowany oficer KWP z/s w Radomiu, członek Międzynarodowego Stowarzyszenia Policji- sekcja Radom oraz jego kolega z wcześniejszych wypraw, Wojtek Suszek z Redy zakończyli kolejną wyprawę rowerową tym razem po Rosji. Turyści przejechali rowerami tereny Regionu Południowego Okręgu Federacji Rosji tj. regionem Rostowskim, Wołgogradzkim, Astrachańskim, Republiką Kałmucji i Adygejską, Krajem Stawropolskim i Krasnodarskim. Byli nad rzekami: Wołga, Manycz, Kubań oraz nad morzem Czarnym i Azowskim.

 

Zgodnie z opracowanym planem i kilometrażem wyprawy, rozpoczęli ją ze wschodniej Ukrainy, z miasta Ługańsk leżącego przy granicy z Rosją w Donieckim Zagłębiu Węglowym, odległym od Radomia o ok. 1600 km. Wyprawę zakończyli w Kerczu na Krymie.

Rowerowe etapy wyprawy wyniosły 2125 km i zostały pokonane w 21 dni. Dzienne etapy wynosiły od 80 do 145 km. Na siodełku turyści spędzili ponad 126 godzin. Codziennie wstawaliśmy o godz. 5 rano, wyruszaliśmy w trasę przed godz. 8.00 a etap kończyliśmy ok. godz. 19.00. Spali najczęściej w wiejskich szkołach lub namiotach rozbijanych przy posesjach gospodarzy, oraz kilka razy w rosyjskich hotelach. Na dojazd do miejsca startu i przyjazd z Kerczu do Polski kolejami ukraińskim dodatkowo turyści poświecili prawie 4 dni.

W kontaktach z miejscową ludnością, służbami granicznymi i policyjnymi występowałem, jako emerytowany oficer polskiej policji potwierdzając to również znakami logo IPA Region Radom umieszczonymi na koszulce i rowerze. Posiadaliśmy również pisma sygnowane przez IPA Radom do służb mundurowych Rosji i Ukrainy o udzielenie ewentualnej pomocy w trudnych sytuacjach.

Po 25 godzinach jazdy pociągiem, z przejścia granicznego w Izwarino już rowerami i krótkim odcinkiem kolei, w 4 dniu wyprawy dojechaliśmy do Wołgogradu, miasta dumnie nazywanego przez Rosjan „Wołgograd - miasto Bohater”, słynne z wielkiej i jednej z najważniejszej bitwy II wojny światowej – bitwy o Stalingrad. Zwiedzamy nieliczne już pozostałości obrony tego miasta w tym ruiny słynnego domu Pawłowa i stary młyn, w których sierżant Pawłow z garstką żołnierzy bronił się przez 58 dni. Zwiedziliśmy centralne miejsce poświęcone pamięci miliona poległych rosyjskich żołnierzy – Kurhan Mamaja, który był najważniejszym strategicznym punktem obrony miasta. Do dziś nie wiadomo ile razy Kurhan należał do Niemców i Rosjan. Centralnym miejscem Kurhanu jest olbrzymi a zarazem największy pomnik na świecie „ Ojczyzna Wzywa” oraz rotunda z nazwiskami poległych żołnierzy i palącymi się zniczami oraz stałą wartą honorową.

Opuszczając Wołgograd przekroczyliśmy Wołgę i wzdłuż jej lewej odnogi, rzeki Achtuby skierowaliśmy się na południe do odległego ok 450 km Astrachania. W upalne dni jechaliśmy jedyną, asfaltową drogą w kierunku Astrachania. Na odcinku prawie 400 km dochodzą do niej od wschodu suche trawiaste stepy od bliskiej granicy Rosji z Kazachstanem a od strony zachodniej, co kilka lub kilkanaście kilometrów zielone łąki i rozlewiska Achtuby. Co jakiś czas mijają nas nieliczne samochody osobowe i ciężarowe. Teren jak na amerykańskich westernach. Susza, brązowy kolor stepów, co kilkanaście lub kilkadziesiąt kilometrów mijamy chutory odległe od naszej trasy kilkaset metrów. Odwiedzamy jeden z chutorów o nazwie Tokariew oraz mieszkającą w nim Panią Ninę, która zaprasza nas na herbatkę. Ta i inne wioski to osady kliku gospodarstw, w której brak bitych dróg a kolorystyka zabudowań i otoczenia to brąz pyłu i piachu noszonych przez wiatry na drogi, dachy i ściany budynków. Dziś pozostali tam tylko starsi mieszkańcy a ich dzieci wyemigrowały do pracy w dużych miejskich aglomeracjach Rosji. Spotykamy uśmiechniętych pasterzy na koniach pilnujących pasących się na wyschniętych trawach niedużych stad bydła. Po likwidacji kołchozów stracili pracę i prowadza bardzo skromny tryb życia utrzymując się z niewielkich rent, emerytur i działek przydomowych. Otrzymaną ziemię z likwidacji gospodarstw sprzedali za grosze z uwagi na brak narzędzi i środków na ich utrzymanie. To ludzie życzliwi, serdeczni i gościnni. Są różnych nacji narodowych: Rosjanie, Kazachowie, Tatarzy, Uzbecy, Kirgizi i inni.

Większe wioski spotykaliśmy, co kilkadziesiąt kilometrów w miejscach gdzie dzięki rozlewiskom Achtuby zielona trawa stwarzała warunki do hodowli zwierząt. Nocujemy różnie: w wiosce, Kołodovka w szkole, w której na śniadanie dyrektor Anna i jej mąż Wiaczesław Torgiejew goszczą nas wspaniałą wiejską kolacją i śniadaniem, w wiosce Bolhin za Achtubińskiem śpimy w salce wiejskiego szpitaliku i przychodni lekarskiej. Tu nad Achtubą spotykamy chmury meszek, które dręczą mieszkańców przez 30 dni. Broniąc się przed nimi chodzą z twarzami szczelnie owiniętymi chustami lub jak pszczelarze w kapeluszach z siatkami. Kolega Wojtek dręczony meszkami kupuje taki kapelusz i pędzi zadowolony niczym pszczelarz za uciekającym rojem. U mnie ból lewego kolana po 5 etapach jest mniejszy, ale przez 5 etapów prawa noga musiała mocniej pracować. Na prostej nie był to problem, ale podjazdy wymagały ode mnie dużego wysiłku. Mimo tego niektóre etapy to 128 i 136 km.

Rankiem w 7 dniu wyprawy wyruszamy do odległego ok. 20 km Astrachania. Jest pochmurno i miejscami silny deszcz. Po obu stronach drogi rozlewiska Wołgi i Achtuby, co chwila mijają mnie pędzące samochody i nagle rower wpada w boczny ślizg z wierzch asfaltowej koleiny. Upadam na pobocze w pozycję siedzącą z podkuloną prawą noga, którą dobijam ciężarem swojego ciała. Adrenalina działa i jadę dalej bez wyraźnych oznak bólu. Przyjdzie on dopiero za dwie godziny. Mijamy mosty na Wołdze i jej odnogach i wjeżdżamy już w ładną słoneczną pogodę do Astrachania. Dawny XIII wieczny gród warowny Tatarów i stolica chanatu a dziś stolica obwodu astrachańskiego jest miastem przepięknie położonym na kilkunastu wyspach w delcie Wołgi spiętych licznymi mostami.

Zwiedzamy wspaniały Kreml i przejeżdżamy się uliczkami miasta z pięknymi kolorowymi zabytkowymi kamienicami. Tu wg mieszkańców tego miasta żyje podobno ok. 80 nacji narodowych. Spotykamy ludzi o różnych rysach twarzy i różnych wyznaniach religijnych: Kazachów, Kirgizów, Tadżyków, Tatarów, Ormian, Armeńczyków, Czeczeńców, Dagestańczyków, Kałmuków i Rosjan. Prawosławnych, muzułmanów, buddystów i innych nieznanych nam ludzi Kaukazu.

Niestety ból kolana staje się poważnym problemem. Z tego powodu oraz z uwagi na meszki rezygnujemy z jazdy w deltę Wołgi.

W godz. popołudniowych opuszczamy Astrachań i kierujemy się do Kałmuckiej Autonomicznej Republiki Rosji. Przekładam przez ramę prawą nogę, która na szczęście zgina się stawie kolanowym. „Wlecze” się po pedale zgodnie z jego ruchem a ja pracuję lewą nogą, w której ustąpił ból łękotki. Tak przejeżdżam tego dnia jeszcze ok. 50 km do kolejnego miejsca noclegowego w tatarskiej wiosce. Rankiem po zażyciu leku przeciwbólowego opuszczamy wioskę. Stopniowo coraz mocniej zaczynam pracować kontuzjowaną noga. Mimo tego problemu w kolejnych dwóch etapach, będąc już w Kałmucji osiągamy po 90 km. Minie trzy dni jak w miarę mocno zacznę naciskać na pedał. Dzięki wsparciu kolegi Wojtka, z którym stworzyliśmy wspaniały zespół nie przerwałem wyprawy. Jak się później okazało już w kraju, na szczęście nie zerwałem wiązadła a poważnie go nadwyrężyłem.

W Kałmucji pokonujemy ok. 400km prostej jak strzała z licznymi długimi podjazdami drogi „ drogi do nikąd” i jedynej pośrodku olbrzymich gorących i wietrznych suchych stepów. Upał, wiatr w twarz, wioski od wioski oddalone nawet o 80 km od siebie nie stwarzają nam jednak trudności kondycyjnych.

Kałmucja to specyficzny kraj, w którym żyją potomkowie mongolskich, Ojratuw, którzy przywędrowali w te strony w końcu XVII w z terenów zachodnich Chin i Mongolii. To dawny lud pasterski o rysach mongoidalnych wyznania buddyjskiego, który do czasów współczesnych zajmował się wypasem bydła. Dziś mają również ciężkie życie w nielicznych chutorach i fermach bydła. Krajobraz naszej trasy to olbrzymie pofałdowane stepy, gdzie niegdzie w oddali jakaś farma lub chutor i stadka bydła lub kóz.. Brak wody, która dowożona jest dla nich cysternami to jeden z przykładów tak trudnych warunków życiowych. Dopiero w stolicy Kałmucji życie ludzi jest łatwiejsze. Mimo trudów życia to ludzie uśmiechnięci, życzliwi i przyjaźni. W stolicy Kałmucji zwiedzamy znane miasteczko szachowe gdzie w 1988r zorganizowano XXXIII Olimpiadę szachową oraz zbudowaną w 2005r z inicjatywy Dalajlamy przepiękną buddyjską świątynię. Opuszczając Elistę „zatrzymujemy się na chwile na skraju miasta gdzie znajduje się pomnik pod nazwą „ Upadek i Odrodzenie” upamiętniający wysiedlenie narodu kałmuckiego na Syberie w wyniku oskarżenie o współpracę z armią niemiecką. W Eliście zostajemy zaproszeni do redakcji gazety „Стэпная Мозаика” w której redaktor naczelny Władimir Aleksiejewicz przeprowadza z nami dla gazety wywiad mający się ukazać w czerwcowym wydaniu.

Z Elisty jeszcze ok. 100 km stepów i wjechaliśmy w Kaukaz Północny w Kraj Stawropolski. Mijamy szeroko rozlewająca się kaukaska rzekę Manycz za która następuje zmiana krajobrazu. Jest coraz bardziej zielono, dużo olbrzymich pół uprawnych i w oddali na wschodzie widzimy zarys gór Kaukazu. Nadal upał i pojawiający się przeciwny wiatr. Mijamy miasta Stawropol i Armavir i kierujemy się przez Adygeje do Krasnodaru. To już bogaty rejon Rosji, bogatsze wioski i miasta i miasteczka, odmienny krajobraz od Kałmucji i strefy przygranicznej z Kazachstanem. Na wyjazdach każdego z miast mijamy posterunki kontroli policyjnej niejednokrotnie wzmocnione szlabanami i punktami strzelniczymi. Policjanci wyposażeniu w broń automatyczną prowadzą liczne kontrole pojazdów i obywateli. To niedaleko od nas znajdują się rejony zagrożone przemytem broni, narkotyków i terroryzmem. Ze strony policjantów spotykamy się z życzliwością i pomocą. Jeśli wspominam, że jestem oficerem polskiej policji „w stanie spoczynku”, tym bardziej liczymy na większą życzliwość i często wspólne fotografie. Tu i na wcześniejszych etapach spotykamy ludzi, którzy przyznają się, że ich babcia lub dziadek byli Polakami a jedna z wiosek, w której spaliśmy nosi nazwę Polskoje. Wg mieszkańców żyli w niej przed wojną Polacy. Po pokonaniu ok. 900 km od Elisty osiągamy stolicę Kraju Krasnodarskiego – Krasnodar położoną nad olbrzymim zbiornikiem wodnym na rzece Kubań. Zwiedzamy miasto założone w 1794 r. przez kubańskich kozaków dla obrony południowych granic Rosji, w którym mieszka pokojowo koegzystujących ze sobą kilkadziesiąt nacji narodowych i narodów, głównie Rosjan, Ormian, Gruzinów, Tatarów, Ukraińców, Niemców i wielu innych.

Po opuszczeniu Krasnodaru pozostało nam do końca wyprawy ponad 200km. Trasę do Portu Kavkaz nad cieśniną Kerczeńską pokonujemy w ciągu niecałych dwóch dni. Skierowaliśmy się przez Krymsk w stronę Tamańskiego zalewu podziwiając z boku pasmo gór oddzielających nas od czarnomorskich uzdrowisk: Soczi i Anapa. Po drodze odwiedzamy wioskę Krasnoarmiejsk gdzie u Pani Olgi Marksteder spaliśmy podczas wyprawy „ Krym i wokół morza Azowskiego” w 2009r. Niestety Pani Olga zmarła i widzieliśmy się z jej córka i koleżanką Olgi, Natasza Wachmincową. Z Portu Kavkaz opuszczamy Rosję promem do Portu Krym na Ukrainie. Podziwiamy widok cieśniny Kerczeńskiej łączącej morze Czarne i morze Azowskie. W ostatnim dniu zwiedziliśmy Kercz w którym z góry Mitrydatesa, z ruin starożytnego państwa Pantikapajonu podziwialiśmy panoramę miasta oraz cieśninę Kerczeńska i Tamański Zalew. Z Kerczu przez Symferopol wracaliśmy pociągiem do Polski prawie 35 godzin.

Zygmunt Szczepanek

  • P1170956
  • P1190307
  • P1180572
  • P1180444
  • 2_mapka_trasy
  • P1180581
  • P1190295
  • P1180682
  • P1180203
  • P1180222
  • P1180082
  • P1180895
  • P1170967
  • P1190022
  • P1180385
  • P1180856
  • P1180542
  • P1170951
  • P1180693
  • 5_DYPLOM
  • P1180573
  • P1190244
  • P1190169
  • P1190228
  • P1180562
  • P1170805
  • P1180225
  • P1180602
  • P1180275
  • P1180582

Copyright 2024 IPA Mazowiecka Grupa Wojewódzka. All Rights Reserved.
Joomla themes by Hostgator coupon